Luźne i długie notatki o załatwianiu pożyczek i/lub kredytów hipitecznych
Thursday, 16 June 2016, 10:47
Tym razem nie będzie technicznie. Nie będzie w sumie w ogóle zawodowo. Po prostu nie mogę sobie odpuścić spisania tych przygód. Tak się stało, że przez ostatnie pół roku miałem całe mnóstwo zawirowań związanych z nieruchomościami, kredytami, a najczęściej jednym i drugim na raz. Nie chodzi mi broń boże o jakieś wylewanie gorzkich żali - jak się chce coś w życiu mieć, to nieraz trzeba pozasuwać. Ale niektóre aspekty, z którymi musiałem się stykać są tak absurdalne, że nawet jeśli to nie dotrze do kogokolwiek, kto w którejkolwiek instytucji mógłby cokolwiek zmienić, to może chociaż ktoś się w niemocy uśmiechnie, albo odetchnie z ulgą, jakie to ma jednak lekkie życie. Zetknąłem się z różnymi instytucjami - od banków, przez doradców i pośredników kredytowych, po urzędy samorządów lokalnych, do tego PKP i kilka innych instytucji. Smutne jest jedynie to, że na co dzień mam styczność z tego typu absurdami na każdym kroku (jak zapewne większość z Was) w większości instytucji i po prostu tym razem natężenie absurdów przerosło poziom, który można by określić mianem barejowskiego.